Gazeta.pl
Profesor zmarł nagle w czwartek kilka minut przed godziną ósmą rano, kiedy przygotowywał się do zajęć ze studentami -powiedziała Cupryś. W rzeszowskiej WSIiZ prof. Zin kierował katedrą dziedzictwa kulturowego i humanizacji biznesu.
Jak poinformowano na uczelni, mimo natychmiastowej akcji reanimacyjnej nie udało się go uratować. Miał 81 lat.
Telewidzom znany był z popularnych programów "Piórkiem i Węglem". Autor między innymi znanych książek - albumów poświęconych architekturze i urodzie polskiego krajobrazu z cyklu "Piękno nie dostrzegane".
Zin był także twórcą scenografii do spektakli i oper, autorem akwareli oraz licznych publikacji naukowych.
Wiktor Zin był absolwentem Politechniki Krakowskiej, następnie asystentem, adiunktem i docentem tej uczelni. Tytuł naukowy profesora zwyczajnego otrzymał w 1979 roku. Był zatrudniony kolejno w: Instytucie Historii Architektury i Konserwacji Zabytków na stanowisku dyrektora, w latach 1958-1964 był głównym architektem Krakowa. Był dziekanem Wydziału Architektury Politechniki Krakowskiej, kierownikiem badań Staromiejskiego Zespołu Krakowa, przewodniczącym Krakowskiej Komisji Konserwatorskiej.
Ponadto do 1981 roku Zin był Wiceministrem Kultury i Sztuki i Generalnym Konserwatorem Zabytków. Następnie objął przewodnictwo reaktywowanego przez siebie Towarzystwa Opieki nad Zabytkami. Przewodniczył również Międzyresortowej Komisji ds. Rewaloryzacji Zabytkowych Zespołów Miejskich.
Zin był autorem wielu projektów architektonicznych i konserwatorskich, między innymi: odtworzenia odkrytych piwnic w wieży ratuszowej w Krakowie i przebudowy architektonicznej organów w cudownej kaplicy na Jasnej Górze. Wieloletni członek rady SARP, przewodniczący Towarzystwa Opieki nad Zabytkami.
PAP/IAR (ak)
Przez wiele lat kierował Instytutem Historii Architektury i Konserwacji Zabytków Politechniki Krakowskiej, był też dziekanem Wydziału Architektury tej uczelni. Przewodniczył również Krakowskiej Komisji Konserwatorskiej, a w latach 1977-1981 był generalnym konserwatorem zabytków PRL w randze wiceministra kultury. Większość Polaków zapamiętała go jednak z telwizyjnego programu "Piórkiem i węglem". - Tak się kiedyś zastanawiałem, jak to możliwe, że człowiek może jednocześnie opowiadać i rysować. Ale profesor nie miał z tym problemów. No i jeszcze to zaciąganie, ten wschodni akcent, ten śpiew... Pół Polski go naśladowało, nawet do skeczu kabaretowego trafił. Nie mówiąc już o tym, że my, jego studenci, też próbowaliśmy tak mówić - wspomina Czesław Dźwigaj, artysta rzeźbiarz, który współpracował z profesorem Zinem przy wielu projektach konserwatorskich.
Wspomnienia o profesorze Wiktorze Zinie
prof. Aleksander Krawczuk, historyk: Wiadomość o śmierci prof. Wiktora Zina bardzo mnie zasmuciła. Wprawdzie prywatnie nie byliśmy nigdy w bliskim kontakcie, ale spotykaliśmy się bardzo często w gmachu TV Kraków, w latach kiedy prowadził on swój cykl "Piórkiem i węglem", a ja przypominałem kulturę antyczną. Często wówczas rozmawialiśmy. Głównie o architekturze antycznej. Imponował mi rozległością wiedzy, łatwością znajdowania tego, co frapujące i żywe - od starożytności aż po czasy współczesne.
Marian Konieczny, artysta rzeźbiarz, przyjaciel profesora i jego współpracownik: Powiedzieć o nim barwna postać to za mało. On się mienił wszystkimi kolorami. Odważny, z niesamowitą fantazją. A jak mówił, to łączył dwie skrajności: rzeczowość ze zdolnością do uogólnień. Tak, z tego był znany...
Jan Kanty Pawluśkiewicz, kompozytor, były student prof. Zina: Jako student architektury miałem przyjemność być słuchaczem wykładów prof. Zina. Był on niezwykle dynamicznym i dość sensacyjnym profesorem jak na ówczesny sposób szkolenia studentów Politechniki Krakowskiej. Sensacyjnym w tym sensie, że w świadomości studentów był on stawiany na równi z żyjącym dwa pokolenia wcześniej prof. Stanisławem Noakowskim, uważanym za genialnego rysownika. Zin był kontynuatorem jego sposobu przedstawiania architektury: fantastyczna kreska, nadzwyczaj profesjonalne opanowanie warsztatu. Prof. Zin był człowiekiem nadzwyczaj kompetentnym, do tego wspaniałym erudytą. Wiem też, że napisał kilka dramatów scenicznych. Nieźle znał się na muzyce. Jego wykłady były niesłychanie emocjonalne. Pamiętam, jak na jednym z nich opisywał swoją pierwszą wizytę w powojennych, zrujnowanych Łazienkach. Prawie wszyscy płakaliśmy. A z nami prof. Zin.
Czesław Dźwigaj, artysta rzeźbiarz, współpracował z profesorem Zinem przy wielu projektach konserwatorskich: Tak się kiedyś zastanawiałem, jak to możliwe, że człowiek może jednocześnie opowiadać i rysować. Ale profesor nie miał z tym problemów. No i jeszcze to zaciąganie, ten wschodni akcent, ten śpiew... Pół Polski go naśladowało, nawet do skeczu kabaretowego trafił. Nie mówią już o tym, że my, jego studenci, też próbowaliśmy tak mówić.
18-05-2007 Gazeta.pl not. mw, rr