"Nazywają mnie Brutalem z Katowic. Przy pierwszym poznaniu wydaję się szorstki i nieprzyjemny, ale mam duszę poety. Moje dni są policzone - czekam na wykonanie wyroku śmierci" - pisze o sobie... katowicki dworzec, który ma profil na portalu Facebook.
Równolegle z medialną dyskusją dotyczącą pomysłu wyburzenia katowickiego dworca kolejowego rozwija się jej drugi, mniej formalny, wirtualny nurt. Neinver i PKP SA nie mają jednak wielkich powodów do radości, bo internauci nie serwują im darmowej reklamy. Aktywni są przede wszystkim zaprzysięgli przeciwnicy wyburzenia dworca. Główną areną ich walki stał się Facebook, najpopularniejszy obecnie portal społecznościowy.
W piątek około godziny 3 w nocy pierwszy wpis umieścili założyciele profilu "Nie śpię, bo trzymam dworzec". Mimo braku jasno sformułowanego programu (poza zachętą do niespania i trzymania) przez kilka dni uzbierali 132 wielbicieli.
Swój profil ma też Brutal z Katowic, czyli sam dworzec, który wypowiada się za pośrednictwem swojego wielbiciela Tomasza Malkowskiego, architekta i byłego dziennikarza katowickiej "Gazety". - Chciałbym, żeby ludzie przestali traktować dworzec jako anonimowy budynek i po prostu go polubili, dlatego postanowiłem nadać mu ludzkie cechy - mówi Malkowski. Z własnego doświadczenia wie, że im ludzie więcej wiedzą o Brutalu z Katowic, tym bardziej go doceniają.
Profil Brutala ma być więc jedynym w swoim rodzaju kompendium wiedzy na temat dworca. Budowanie go idzie naprawdę dobrze, także dzięki pomocy innych internautów, którzy dorzucają swoje treści, na przykład zdjęcia rozsianych po świecie kielichowych konstrukcji. Prócz nich można tu znaleźć prace artystów zainspirowane architekturą dworca, studenckie koncepcje jego rewitalizacji z wizualizacjami, na których hala jest piękna jak dawniej, rejestracje występów dworcowych muzyków, linki do coraz liczniejszych informacji prasowych. Brutal z Katowic uczy i bawi, a to, że lekturę gwarantuje świetną, potwierdza liczba jego zwolenników. Przez tydzień istnienia zebrał 1700 fanów! Niech ktoś jeszcze spróbuje nazwać wielbicieli dworca "grupką"!
Facebook jest też głównym narzędziem komunikacji dla grupy Napraw Sobie Miasto, która wpadła niedawno na pomysł, żeby symbolicznie sprzedać kielichy dworca gwiazdom światowej architektury i w ten sposób promować ich wyjątkowość. Na swoją facebookową stronę wrzucili niedawno osobliwą informację, że w rozpropagowaniu ich akcji chce pomóc... Neinver. Ten sam, który zamierza kielichy wyburzyć. Dziwne? Tak, zdaniem internautów również.
Dominik Tokarski ze Stowarzyszenia "Moje Miasto" cieszy się z tej erupcji społecznego zainteresowania sprawą dworca. Ale ma też wątpliwości dotyczące jej praktycznego znaczenia. Racja. Na pewno nie można oczekiwać, że wszyscy, którzy w internecie wyrazili wsparcie dla przeciwników wyburzenia hali dworca, zechcą własną piersią zasłonić ją przed buldożerami. Ważne jest to, że - nikt już nie może zaprzeczyć - grupa ludzi świadomych wartości takiej architektury stale rośnie. To wspaniała wiadomość.
Na praktykę też ma to przełożenie. Kiedy kilka tygodni temu prof. Irma Kozina wymyśliła, że trzeba koniecznie wykonać dokumentację fotograficzną dworca, pomysł rzuciła - za pośrednictwem swoich studentów - na Facebooku. Swoją obecność zapowiedziało kilkaset osób. Przyszło około 50. - Wynik i tak niesamowity. Patrzyłam i nie mogłam uwierzyć! - mówi prof. Kozina.
Na 30 sierpnia (godz. 19) jej studenci zapowiedzieli na Facebooku kolejną akcję - "Powiedzmy NIE!". Uczestnicy mają w planach m.in. palenie zniczy przed halą dworca. Na razie swój udział zapowiedziało ponad 200 osób.